Do drzwi zapukała Lena – koleżanka z pracy Kamira. Wpadła z naręczem luźnych notatek i bidonem pełnym zielonego smoothie. Szef agencji, Frodo, przydzielił jej i Kamirowi wspólny projekt. Miał to być reportaż o kobiecych i męskich kręgach. Mieli ustalić plan działania, harmonogram sesji plenerowych i zaplecze techniczne. Obydwoje byli tym niezwykle podnieceni. Do tej pory działali w różnych zespołach i tylko w przelocie podglądali efekty swoich prac. Tym razem przyszło im działać w duecie. Oboje bowiem znali temat kręgów od podszewki. Mieli jak najwierniej opowiedzieć ich przebieg i stworzyć żywą relacją tych wydarzeń. Pasowali do tego projektu idealnie: męski i kobiecy punkt widzenia, rozumienie emocji związanych z kręgami, no i chęć wspólnego działania.
Antaya lubiła Lenę. Była dla niej dziką dziewczyną z lasu. Uwielbiała wszystko, co naturalne – od ekologicznej żywności przez ubrania typu “fair trade” i cały slow life’owy styl życia. Miała wyjątkowo unikalną nordycką urodę, długie niemal białe włosy, jasną skórę pachnącą słodkimi olejkami i twarz rzadko ubieraną makijażem. Była piękna, smukła i niezwykle sympatyczna. Poznała ją bliżej właśnie na kręgach. Sprawiała wrażenie bardzo świadomej kobiety – wiedzącej dokąd zmierza, po co sięga i dlaczego to robi. Podziwiała jej odwagę, bo zdawała się niezwykle śmiało iść pod prąd, omijając wszystko, co masowe i ogólnodostępne. Lubiła kolektywne rozwiązania, ale tylko takie szyte na miarę małych naturo-lubnych społeczności.
Od teraz Lena miała być częstym gościem w ich domu. Planowali z Kamirem wspólne wypady rozpoznawcze i te docelowe związane z wydarzeniami. Kalendarz ich spotkań był dość ciasny, a Antaya przyglądała się wszystkiemu z zainteresowaniem. To nie był pierwszy projektowy duet Kamira, jednak pierwszy z kobietą… Do tego taką, która zdawała się emanować innymi barwami życiowej tęczy: żyła solo w przelotnej relacji, bez męża i dzieci, ze szczupłym ciałem nietkniętym rodzicielskimi doświadczeniami, z ogromną pasją tworzenia, której oddawała się bez reszty i z życiem pełnym tak wielu nieodkrytych jeszcze potencjałów.
W przeciwieństwie do Leny, życie Anati zdawało się być wypełnione po horyzont. Przynajmniej tak właśnie myślała w tamtym momencie. Wszystko było zaplanowane, ułożone i łatwe do przewidzenia, a jej małżeństwo wydawało się być ciasno zawiązane czerwoną i błyszczącą kokardą miłości. Kilka razy miała okazję obserwować, jak niektóre kobiety próbują tę kokardę poluźnić… Jak ciągną delikatnie za koniec wstążki, usiłując udowodnić, że mają do zaoferowania coś, czego Kamir w małżeńskim pudełku nie znajdzie. Kamir czasem udawał, że nie dostrzega tego poszarpywania… Bywało też, że przyjmował te próby z nieukrywaną przyjemnością. Pozwalał nawet, by to rozwiązywanie kokardki trwało jakiś czas. Instynkt samca alfy zdolnego do podporządkowania sobie samotnych wilczyc, samoistnie uwalniał się i przyjemnie łechtał jego męskie ego. Antaya nigdy jednak nie czuła się zagrożona. Mogła być zła, mogła czuć się czasem zawiedziona czyjąś próbą wtargnięcia do pudełka, jednak uczucie zagrożenia, a tym samy zazdrości, nigdy dotąd się nie ujawniło. Z Leną było inaczej… Ona sama wzbudzała w Antai zaufanie. Biła od niej życzliwość i serdeczność. Poza tym, nigdy nie zrobiła niczego, co osłabiłoby te odczucia. Nie próbowała też szarpać za ich małżeńską kokardkę. Za to Kamir, będąc przy niej, zdawał się zachowywać trochę inaczej, niż zwykle. Jakby mimowolnie, jakby półświadomie sam chwytał za koniec wstążki… A może tak tylko jej się zdawało? Może niektórym sytuacjom przypisywała po prostu zbyt obszerną interpretację?
Do głowy Anati coraz częściej pukało sporo kłopotliwych pytań. To, czego była pewna, to jedynie fakt, że na progu jej domu stanęło “nowe”. Jej przestrzeń zaczęły wypełniać zupełnie nieszablonowe, wyjęte prosto spod igły doświadczenia, świeże emocje i premierowe lekcje. Czuła, że te okoliczności nie wzięły się znikąd, że ujawniły się dla niej samej.
“Sama tworzysz wszystko, co się wydarza. Przyciągasz różne sytuacje, bo chcesz poznać siebie bardziej. Masz po prostu poruszyć nową świadomość w sobie.” – napisała Mila w messengerze.
ciąg dalszy – w książce 🙂