Antaya siedziała na parapecie okna i spijała ostatni łyk popołudniowej kawy. Lekko wilgotne ramiączka letniej sukienki drzemały wygodnie na jej łokciach. Ciepłe krople potu raz po raz wynurzały się spod skóry w okolicach szyi i płynęły ciepłą kaskadą w dół, ku piersiom. “To pewnie cisza przed burzą – powiedziała bezgłośnie. – Taki skwar aż prosi się o gorącą lekturę?” Rzuciła okiem na regał, złapała za grzbiet „Niepokornej”, usiadła wygodnie w rogu kanapy i otworzyła się na kolejną historię.
W słowach, które czytała nie było spektakularnej fabuły, zaskakujących wątków czy epickiej głębi. Za to był “on” – umięśniony, błyskotliwy, natarczywy i deprawujący spojrzeniem nieznajomy oraz “ona” – nieśmiała, wrażliwa, uległa i budząca się do życia dziewczyna z sąsiedztwa. Tekst był w miarę prosty, słowa dość pospolite, za to było w nich coś niezwykle wołającego. Jakby farba drukarska, poza stemplami czarnych słów, wyświetlała hologram zaproszenia. Do wyjścia poza swoją rutynę zdarzeń. Do przekroczenia grubo ciosanego progu zażenowania, wstydu i pruderii. Do przebudzenia w sobie emocji, które dotykają, łaskoczą, świdrują, a czasem wręcz napastliwe szarpią od środka. Do wejścia w czyjś świat, nawet jeśli był on fikcyjny i istniał tylko na papierze. Do przyjrzenia się z bliska sytuacjom, których trudno było szukać we własnej codzienności. Do poczucia w sobie czegoś, co jej świat nazywał potencjałem doświadczania. Do otworzenia się na uczucia, które zdawały się przenikać z czarnego tuszu w żywy krwiobieg czytającego, pieszczotliwie manifestując się w ciele.
Antaya zatopiła wzrok w scenie, w której on i ona doświadczali nowych spektakularnych uniesień. On ją chwytał, trzymał, zniewalał i podporządkowywał. Ona, obezwładniona szalonym pożądaniem, pozwalała mu odegrać rolę łowcy, który triumfował ceremonialnie nad swoją zdobyczą. Po kilku stronach, role się odwracały. Ona, ośmielona doświadczeniem poprzedniej nocy, sięgała po kobiecą sprawczość i przejmowała dowodzenie. On mrukliwie ulegał i poddańczo odpowiadał na każdy jej gest. Cała erotyka skupiała się mocno wokół cielesności, która wydawała się być najważniejsza.
– Co czytasz, słońce? – w pokoju pojawił się Kamir. Usiadł obok niej i kątem oka spojrzał na okładkę. – Aaaaa, to pewnie ten ostatni romans. Czytaj, czytaj… Lubię cię po nim. Jesteś potem bardziej przystępna – rzucił z uśmiechem.
– Ciekawe, jaki ty byłbyś po takiej książce? Może też lubiłabym cię bardziej? – odpowiedziała poirytowana. W słowach Kamira odczytała jedynie ocenę i oczekiwanie, by robiła coś lepiej, częściej i bardziej.
– Nie denerwuj się. Ja tylko tak… Po prostu po takiej książce masz na mnie dużo większą ochotę. A ja to lubię. Czytaj sobie, czytaj… Już nie przeszkadzam.
Antaya zatrzymała wzrok na słowach: “Nigdy nie było mu dość. Za każdym razem szedł dalej i oczekiwał więcej, a siła orgazmu była miarą jegi bliskości. Gdy raz przekroczył skalę doznań, kolejnym razem spodziewał się co najmniej powtórki. Jego przewodnikiem w erotyce było ciało. I tylko ono.”
– Czy tak właśnie jest z nami? – do głowy Antai zapukało dość kłopotliwe pytanie. – Jesteśmy razem już ponad dziesięć lat. Jest nam całkiem dobrze. Mamy siebie, dzieci, psa, wygodny dom i całkiem ciekawe życie. Oprócz tego, że się kochamy, to jeszcze się lubimy. A nasz seks jest… No właśnie jaki on jest? – Antaya próbowała przywołać ostatni wieczór.
Była zmęczona. Jak zwykle zresztą. Tyle spraw do ogarnięcia i tyle osób, którym dawała uwagę. Cokolwiek robiła, musiało być ponadprzeciętne, niemal doskonałe. Nie znosiła bylejakości. Do tego nosiła w sobie uporczywy nawyk przeglądania się w oczach innych. Robiła więc wszystko, by nikomu się nie narazić i sprostać wyobrażonym oczekiwaniom. Od rana więc na pełnych obrotach. A ponieważ nikt poza nią nie mógł zrobić czegoś lepiej, Kamir często przyglądał się wszystkiemu z boku i gdy wyciągał pomocną dłoń, rozpędzony wir zdarzeń wytrącał mu z rąk wszystko, z czym przyszedł. Dla niej, Kamir po prostu zbyt późno orientował się w sytuacji, podczas gdy ona wychwytywała potrzeby innych w mgnieniu oka. Była przekonana, że miała w sobie więcej empatii, zrozumienia i doświadczeń, które pozwalały jej działać szybko i sprawnie. Nim Kamir zorientował się, że coś należałoby zrobić, ona właśnie zamykała problematyczny temat. Działała z wyprzedzeniem i w poczuciu osamotnienia, myśląc, że jest zdana tylko na siebie. A gdy już była u kresu cierpliwości i sił, informowała o swoich dokonaniach i podkreślała swoje poświęcenie.
Była klasycznym dzieckiem środka – niedopieszczonym, bez szczególnej uwagi, pod butem starszej rozpychającej się łokciami siostry, z niewerbalnym rodzicielskim przykazem “musisz sobie jakoś poradzić”. A więc radziła sobie tak, by jej mała postać odbiła się choć przez krótką chwilę w oczach rodziców, by jej dokonania zebrały przynajmniej dwa słowa uznania, by to, co robiła było zauważone i usłyszane od tak, bez konieczności krzyczenia przez tubę dziecięcej frustracji. Takie działanie weszło jej w krew. Po jakimś czasie, przestało być częścią rodzinnej gry, a stało się normalnym trybem życiowej nawigacji. Dobry plan i sprawna organizacja rzadziej jednak dotyczyły jej własnych pragnień, a częściej potrzeb innych, tak by ktoś, kto był w zasięgu jej sprawczości, poczuł się miło i komfortowo. Dawała więc to, czego sama nie otrzymywała, zapominając zupełnie, że poza potrzebami innych, jest też i ona sama. “Ona” schodziła na sam dół piramidy potrzeb, a jej poczucie zadowolenia dość szybko znalazło sobie nowe źródło – skalę zadowolenia innych.
Jednak od jakiegoś czasu Antaya przyglądała się sobie uważniej. Dowiedziała się, że to, co robi jest w większości czymś wyuczonym i zaprogramowanym. W przeszłości ktoś po prostu wręczył jej gotową instrukcję postępowania, którą ona przyjęła bez dyskusji. Zdarzało się czasem, że podejmowała samodzielne próby torowania sobie nowego szlaku, szukając po omacku własnych ścieżek. Szybko jednak rezygnowała. Nie było obok nikogo, kto mógłby ją w tym wspierać. A może był, tyle, że ona wolała nie słyszeć podszeptów, które nakłaniały ją do wyłamania się? W końcu i tak wybierała drogę, po której szło miliony innych osób – tych, uznawanych za rozsądnych, trzeźwo myślących i twardo stąpających po ziemi.
Teraz, gdy z jej codziennej checklisty znikało coraz więcej punktów dotyczących dzieci, a rola przykładnej matki i żony przestała ją trzymać za kark, w jej głowie zaczęła mościć się przyjemna, choć dziwnie niepokojąca pustka. Przyglądała się jej z ciekawością. Pokusa, by wrzucić w to miejsce nowy życiowy projekt, była oczywiście bardzo ogromna. Mogła przecież zawalczyć o status lepszej matki lub bardziej pociągającej żony. Mogła wspiąć się na wyżyny przedsiębiorczości i pokazać swój kolejny potencjał menedżerski. Mogła wziąć na swoje piękne plecy nową rodzinną inicjatywę, która z pewnością zaskarbiłaby sobie czyjąś życzliwość i przykuła szerszą uwagę. Tymczasem Antaya była tym po prostu zmęczona… Jej niespełnione pragnienia coraz głośniej tupały w sercu, krzycząc, że ich drzemka dobiegła końca. Te pragnienia były jak małe dzieci domagające się uwagi. Można było ten hałas uciszyć na chwilę, jednak potem wracał ze zdwojoną siłą.
“No więc jaki jest nasz seks? – wróciła do swojej myśli Antaya. (…)
2 komentarzy
Marek
Bardzo mi się podoba. Kiedy kolejny odcinek?
Antaya
Dziękuję 🙂 Jeszcze w ty miesiącu. Obiecuję 🙂