Switch to...

Casyana

i jej nietykalność

Opublikowano:
W kategorii:

Casyana była uzależniona od dotyku. Dotyku innych ludzi. Jednak nie tego fizycznego, związanego z ciałem. Była zależna od dotyku dużo bardziej odczuwalnego – dotyku wywołanego słowem, spojrzeniem i zachowaniem. Dotknąć mógł ją każdy i wszędzie. 

Jeśli ktoś dotknął ją dobrym słowem, na jej twarzy malował się szeroki uśmiech, a w głowie kłębiły się przyjemne myśli, które z niezwykłą zręcznością i szybkością budowały jej poczucie wartości. Czyjeś uznanie wzmacniało wiarę w jej sprawczość. Przejaw serdeczności pogłębiał przekonanie, że zasługuje na szczęście. Nawet najmniejszy gest sympatii potęgował poczucie aprobaty.

Każda wypowiedziana przez kogoś myśl formowała w jej głowie osobliwą konstrukcję – jej własny dom poczucia wartości, który wznosił się i upadał wielokrotnie w ciągu dnia. Wystarczyło czyjeś złośliwe poruszenie języka, by uleciał dym z komina. Kogoś gniewne słowo, by spłonął dach. Krytyczny zlepek słów, by rozmiękczył ściany. Sarkastyczny słowotok, by spustoszył wnętrze. Albo agresja, która dewastowała doszczętnie fundament i wieńczyła dzieło zniszczenia.

Casyana codziennie sprawdzała wartość swojego domu. Przyglądała się efektom ostatniej rozbudowy i skutkom zniszczeń. W zależności od sytuacji, wielkość konstrukcji rosła lub malała: poczucie szczęścia rozciągało się lub kurczyło, sprawczość była ogromna lub znikoma.

Chcąc odbudować, to co straciła, wtapiała się w tłum. Wyławiała z niego serdeczny uśmiech, miłe słowo, gest wdzięczności lub spojrzenie pełne podziwu. Łapczywie chwytała świeży budulec i w jednej chwili stawiała nowe ściany, naprawiała dach albo urządzała wnętrze. Gdy jednak spotykała się z dezaprobatą, wątpliwościami, zaprzeczeniem, niezgodą lub odmiennym punktem widzenia, na progu jej domu stawał buldożer i ostrzył dokuczliwie swój niszczycielski pazur.

Casyana nie była osamotniona w tym, co robiła. Przytłaczająca większość ludzi budowała swoje poczucie wartości dokładnie w ten sam sposób. Niemal każdy był łowcą spojrzeń, wędkarzem pochlebstw, myśliwym szacunku i koczownikiem aprobaty – desperackim poszukiwaczem papierowych cegieł. Pokrętna gra była przyswajana od najmłodszych lat: „Jesteś wart tyle, ile szacunku wywołujesz w innych”.

„Są ludzie, którym jest to obojętne” – słyszała od czasu do czasu. „To szaleńcy, którzy pogubili się.” – mówiono jednocześnie. Casyana czasem im zazdrościła. Nie polować, nie robić niczego wbrew sobie, nie oczekiwać, odpuścić, wyłamać się, poczuć to inaczej…

Pewnej nocy zdarzyło się coś, co zmieniło na zawsze jej postrzeganie. Casyana miała niezwykły sen. Ustawił się przed nią sznur ludzi. Każdy przyszedł z papierową cegłą w dłoniach. Jako pierwszy podszedł kolega z pracy, który wręczając Casyanie przyciężkawy kartonowy klocek powiedział: „Twój pomysł jest idiotyczny, z resztą jak ty sama.” Jako drugie pojawiło się dziecko, mały chłopiec z pięknymi niebieskimi oczami, który szepnął: „Jesteś stara i pomarszczona, wiesz?” Potem starsza kobieta, która nalegała: „Powinnaś to zrobić po mojemu! Powinnaś mnie posłuchać!”

Kolejka zdawała się nie mieć końca. Casyana była obrzucana błotem, wdeptywana w ziemię, przyciskana do ściany, poniewierana, wyprowadzana z równowagi, wprawiana w zakłopotanie, wpędzana w poczucie winy, poddawana presji… Niezależnie jednak od tego, jakie emocje wyrażała osoba naprzeciwko i co miała do przekazania, Casyana stała niewzruszona… niezachwiana… nietykalna…

Ta nietykalność przejawiała się spokojem, którego nigdy dotąd nie zaznała: bezruch umysłu, bezwład emocji, brak reakcji, cudowna obojętność ślizgająca się po tafli słowotoku… W przerębli cudzych spojrzeń widziała siebie, osuwającą się łagodnie po grzbietach, zastygłych u szczytu wzburzenia, fal.  Bujała się miękko na swoim kawałku kry i z uśmiechem oglądała spektakl ekspresyjnie wijących się ciał. Z chwilą, gdy podchodziła następna osoba z kolejki, pojawiała się jednocześnie niepamięć tego, co wydarzyło się przed chwilą: „Co zostało powiedziane? Co to była za sprawa?” Cudowna pustka opróżniająca do cna sieć kłusownika. W niepamięci pojawił się spokój – przestrzeń pozbawiona jakiejkolwiek myśli. W efekcie każda papierowa cegła po prostu rozpływała się w dłoniach darczyńcy.

Ani przez chwilę, Casyana nie czuła niechęci do żadnej z osób. Obejmowała ich energetycznym uśmiechem, którego nie było w stanie wymazać żadne gniewne słowo czy złośliwy gest. Wypełniło ją uczucia miłości spoza ludzkiego wymiaru postrzegania. Ta miłość przejawiała się pełną akceptacją wydarzeń i niezachwianym przekonaniem, że za mgłą ludzkich zachowań jest ukryty rdzeń boskości: „To, co robią, to tylko projekcja moich własnych lęków, obraz moich blokad, lustro moich programów.”

Casyana obudziła się i położyła dłonie na swoim sercu. Uczucie nietykalności pozostawiło w niej trwały ślad. Z łatwością przywołała je w sobie ponownie. Przywołała również obraz domu, który jeszcze wczoraj wymagał naprawy. Z ulgą zobaczyła, że dość przeciętny budynek zamienił się w  majestatyczny pałac. Zamiast papierowych cegieł były tam sztabki złotego światła, które mogła znaleźć tylko w jednym miejscu – wewnątrz siebie samej. Uświadomiła sobie, że wartość jej domu zyska jeśli zacznie czerpać energię do jego budowy ze swojego własnego źródła, nie posiłkując się dłużej zewnętrznymi przyłączami.

Stan nietykalności był mistycznym i głębokim odczuciem. Sen, nie po raz pierwszy z resztą, przeorał w niej kolejny kawałek pola świadomości, zostawiając w glebie ziarna gotowe do samodzielnego kiełkowania. Nietykalność stała się dla Casiany nowym odczuciem, które pragnęła zakotwiczyć w sobie na zawsze. Ten stan czekał na zaproszenie. Tuż za oddechem. Jednym głębokim świadomym oddechem.

Spodobała Ci się ta treść?
Zachęć innych do jej przeczytania!
Udostępnij!

Dodaj komentarz

Poznaj moją książkę
Inne opowieści...

Fracti

i jego zepsute ciało

Pierwszy krzyk nowonarodzonego dziecka wypełnił zimny i ciemny korytarz pałacu. Służba skulona za drzwiami królewskiej alkowy, wyczekiwała dalszych poleceń. Narodziny następcy tronu wprowadzały we wszystkich niemałe poruszenie.     - Żywy! Tym razem żywy! – zawołała jedna ze służek otwierając drzwi sypialni.…

Antaya

i jej grzecznie uporządkowana szafa

Antaya była wyjątkowo grzeczną i uporządkowaną dziewczynką. Dokładnie tak samo jak jej szafa. Tam każda rzecz miała swoje miejsce i przeznaczenie. Wszystko było odłożone na właściwą półkę, powieszone według kolorów i posegregowane według okazji. Antaya układała tam nawet te ubrania,…

[P]Obudzona

Fragment 4

Antaya weszła do studia. Była chwilę przed umówioną godziną. Znalazła się w dość ciemnymi i wąskim korytarzu, który prowadził schodami w dół do obszernego pomieszczenia w suterenie. Schodziła powoli, niemal bezgłośnie, zerkając na pokój, skąd dobiegała muzyka. Studio podzielone było…

Katula

I jej parujący kocioł myśli

Katula, jak co rano, usiadła na kanapie i otuliła dłońmi filiżankę świeżo przygotowanej kawy. Patrzyła jak zawartość paruje delikatnie nad krawędzią i rozpływa się w powietrzu. „Gdyby w podobny sposób mogły ulotnić się wszystkie myśli, które perkoczą teraz w mojej…