Avra stanęła na peronie. Odłożyła walizkę i spojrzała na tablicę z rozkładem jazdy: „Tożsamość 8:00”. Do przyjazdu pociągu pozostała już tylko minuta. Przy torze czekało zaledwie kilka osób. „Przynajmniej nie będzie tłoku przy wsiadaniu – pomyślała z ulgą. – Widać, nie każdemu dzisiaj spieszno do zmiany.”
Tożsamość była dość osobliwym kierunkiem. W tą podróż wybierał się każdy, co najmniej kilka razy w życiu. Tu obowiązywał bilet w jedną stronę. Jechało się po nowe „ja”, a stare przekuwało w pamiątkowy magnes i umieszczało na lodówce. Wisiało tam dopóty, dopóki tlił się w kimś sentyment do minionej podróży.
Avra jechała po raz siódmy. Tym razem wykupiła bilet bez oznaczonego miejsca. Chciała się najpierw przyjrzeć sytuacji. Wybrała więc opcję wycieczkową z przewodnikiem. Miał ją przywitać sam szef składu, oprowadzić po wagonach i przedstawić wszystkie opcje. Dawniej, doskonale wiedziała, do którego przedziału chce trafić. Tym razem było inaczej, pragnęła zmiany, jednak nie pociągała ją żadna konkretna wizja. Czasami wręcz chciała odkleić się od wszelkiej tożsamości: „Może brak tożsamości, to też jakaś tożsamość?” – zastanawiała się nie raz.
Pociąg wjechał na tor punktualnie o ósmej. Drzwi otworzyły się uwalniając falę niecierpliwych nowicjuszy. Właśnie wrócili z nowym „ja” i spieszyli się, by pokazać je światu.
Avra chwyciła za swoją walizkę i skierowała się do pierwszego wagonu. W drzwiach przywitał ją barczysty mężczyzna w błękitnym uniformie.
— Dzień dobry, mam na imię Chris. Pani to zapewne Avra, opcja z przewodnikiem, prawda?
— Tak, zgadza się. Widzę, że jest pan doskonale poinformowany.
— Taka rola, droga pani. Kim pani już była, że tak zapytam od progu?
— Z tych ostatnich, ważniejszych, to… — Avra zaczęła zbierać myśli, zaskoczona tak bezpośrednim pytaniem — córką, kochanką, żoną, matką, menedżerką i przedsiębiorcą.
— Jaką tożsamość chciałaby pani dla siebie tym razem?
— Myślałam o pisarce, ale wie pan, takiej rasowej. Choć korci mnie też duchowość, coś jakby istota duchowa… Wiem pan, jeszcze człowiek, ale taki świadomy…
— Oooo, to miałaby Pani liczne towarzystwo. Jest ich coraz więcej. Często łączą się z artystami. „Dusza lubi się wyrażać” – wciąż powtarzają. Mamy tam również całkiem spore grono uzdrowicieli.
— A co leczą?
— A to różnie, co im w ręce wpadnie. Taka charyzma się w nich budzi. Takie powołanie… — zaśmiał się serdecznie Chris. Z resztą, co ja będę opowiadać. Sama pani zobaczy. Zaraz oprowadzę po całym składzie. Mam nadzieję, że ma pani wygodne buty. Trochę nam zejdzie. To, co? Zaczynamy?
— Tak – odparła Avra ucieszona tak szybkim przebiegiem spraw. Była bardzo ciekawa tego, co zastanie w pociągu. „Dlaczego nigdy wcześniej tego nie zrobiłam?” — wyrzucała sobie w myślach. – „Z góry zakładałam oczywiste opcje i ani przez moment nie pomyślałam, że mogłabym wybrać inaczej.”
— Nieumiejętność dostrzegania, że mamy wybór, to również wybór, droga pani. – Chris prześwietlił myśl Avry z niezwykłą precyzją.
— Przepraszam, ale jak pan…? – zawiesiła głos Avra, zaskoczona przenikliwością przewodnika.
— Klasyczny przypadek ofiary. Ta podpina się pod wszystko. – ciągnął Chris nie zważając na jej reakcję. – Ofiara ulega presji otoczenia i zapomina o swoich pragnieniach. Zapewne była pani poświęcającą się matką, zaangażowaną ponad miarę szefową, a nawet ofiarną kochanką… Poświęcanie się jest cały czas na fali. Proponuję, tak od serca – Chris uderzył się w pierś i uśmiechnął szerokim, bosko białym uzębieniem – odczepić wagonik ofiary. Będzie lżej.
— A pan? – zapytała Avra. – Kim pan jest?
— Wszystkim, droga pani i nikim jednocześnie. – Choć ładunek każdego słowa wydawał się być wielkiej wagi, Chris mówił wszystko z ogromną lekkością. – To co, czas na pierwszy przedział. Zaczynamy!
Avra, nieco skołowana przebiegiem rozmowy, spojrzała w głąb pociągu i poczuła narastającą ekscytację.
— Oto wagon parentingowy! – zawołał Chris otwierając pierwsze drzwi. – Przejdziemy szybciutko, bo jest on pani doskonale znany, prawda? Niezwykła tożsamość! Tutaj poczucie obowiązku przeplata się z poczuciem władzy, a początkowa bezwarunkowa miłość potrafi stać się głęboko krzywdzącym uzależnieniem. Cudowna sprawczość narodzin, nierzadko wymyka się z objęć miłości i przechodzi w obsesyjną władczość. Są tu różne typy matek i ojców: ofiarni, przebojowi, perfekcjoniści, chodzące encyklopedie, mentorzy, ochroniarze, rodzice-widmo, pełnoetatowi, szara strefa i wiele innych. W tej tożsamości łatwo się zapomnieć, potrafi przykleić się na dobre. Można w niej ugrzęznąć nawet na kilka dekad.
— Coś o tym wiem… – przyznała Avra. – Właśnie się od niej odklejam i przyznam, że codziennie znajduję na sobie resztki wiążącej papki…
Avra dała życie dwóm synom i właśnie weszła w drugą dekadę matkowania. Wzdrygnęła się jednak na myśl o całkowitym odklejeniu się od tej roli. Była to jedna z najsilniej kształtujących ją postaci. Wywołała w niej, największe jak dotąd, poczucie odpowiedzialności i uruchomiła ogrom nowych doznań. Po jej głowie przetoczyła się cała plejada doświadczeń…
— Matki zamieniają często magnesy z tożsamością, na broszki i przypinają je sobie do piersi. Życzy pani sobie taką broszkę? – Chris wyrwał tym pytaniem Avrę z przydługiego myślotoku wspomnień.
— Jeszcze nie, dziękuję. – odparła szybko. Jeszcze chwilę zostanę przy matkowaniu. Poza tym, nie cierpię broszek. Pójdźmy dalej!
— W taki razie zapraszam do przedziału artystów. – przed Avrą otworzyły się kolejne drzwi. – Witam w wielobarwnym taborze osobliwości! Tutaj się tworzy i wyraża, droga pani. „Jestem w procesie twórczym” albo „Nie mam na to przestrzeni” – tak właśnie zwykło się tu mówić. Największym wrogiem artystów jest czas. Zwykle jest go za mało lub tworzy niewiarygodnie bolesne ciśnienie zwane presją. Ich częstą przypadłością jest dwubiegunowość emocjonalna – albo są na szczycie zachwytu albo w depresji twórczej. Stan środka to przeciętność, z którą nie chcą się identyfikować. Mają moc lub niemoc twórczą i ciągłe rozterki czy to, co robią, robią dobrze.
Avra spojrzała w stronę fotela, na którym siedziała pisarka. Stukała w klawiaturę laptopa tak szybko, jakby bała się, że myśl, która właśnie krystalizowała się w jej głowie, wyparuje zanim zdąży ją przerzucić na ekran. Było w tym dużo wysiłku i spięcia… Zobaczyła też, że i w tym przedziale ścierają się różne fronty: z jednej strony wolność twórcza i chęć wykraczania poza ramy schematów, z drugiej strony obezwładniający perfekcjonizm, który z drobnego kamyka czynił trudny do przekroczenia kamień milowy.
— Panie Chris, możemy pójść dalej? Zaczęłam wątpić w to, czy chcę być częścią takich rozterek.
— W takim razie, przejdźmy do ciało-holików. To dość pojemna tożsamość i zajmuje aż kilka przedziałów. Tu znajdziemy wszystkich hołubiących swoją cielesność. Wciąż kontrolują: plan, wagę, wymiary, kształty, dietę, wygląd, proporcje i kalorie. Zdobywają szczyty wyrzeczeń i wylewają z siebie hektolitry słonej frustracji. „Najważniejsza jest technika i konsekwencja” – powtarzają. Ból mięśni jest dla nich masochistyczną przyjemnością potwierdzającą wysiłek, a ilość spalonej tkanki tłuszczowej, źródłem satysfakcji. Tresują swoje ciała i tworzą z nich posągi. Lubią to wiązać ze zdrowiem i miłością do siebie.
— Zmęczyłam się samym słuchaniem… — Avra otarła pot z czoła, który zaczął się tam mimowolnie gromadzić. Poczuła, też, że traci oddech. — Poznałam już smak tresury. Zbyt słony… A więc, dziękuję. Tutaj raczej nie usiądę.
— W takim razie, zapraszam dalej – uśmiechnął się serdecznie Chris – do finansjery! Tutaj się liczy, mierzy i analizuje. Ważny jest stan konta, płynność i majętność. Z uwielbieniem zagląda się do portfela – swojego i innych. Im więcej się ma, tym większy zyskuje się poklask, uznanie i status społeczny. Tutaj się ubezpiecza, zabezpiecza, szacuje, prognozuje i wartościuje. Takie zwyczaje!
— Majętność, mówi pan. Zdaje się, że mam alergię na to słowo… — Avra zaczęła drapać się po szyi. – Poza tym, od stanu posiadania, zdecydowanie bardziej wolę stan ducha.
— To może przedział korporacyjny? – powiedział Chris otwierając następne drzwi. – Lubią się zaszufladkować na jakiś czas. Podążają za procedurami, uprawiają wewnętrzną politykę i hierarchiczny hazard. Wspinają się po drabinie kariery, gonią deadline’y, zdobywają cele i wszystko robią w trybie „asap”. Tu zadziewa się specyficzna alchemia potencjału – kreatywność i przedsiębiorczość zamienia się w rutynę i podporządkowanie.
— O la la! Korpoludki odpadają. Trochę mnie zemdliło… Pójdźmy dalej!
— To, co zobaczymy za następnymi drzwiami, na pewno się pani spodoba. — powiedział Chris przekraczając próg kolejnego wagonu. — Witam w świecie wypełnionym duchowością! Tu znajdziemy ludzi świadomych — mniej lub bardziej — zaśmiał się głośno. — Trochę tu tłoczno, bo te miejscówki stały się ostatnio modne. Tutaj się „pogłębia”, droga pani. Tutaj też „wychodzi się poza”: ego, system, programy, ciało i wszelkie standardy. Bywalcy tego wagonu lubią też „puszczać” i „przekraczać”. Sporo przy tym oddychają i medytują. Od nich najczęściej usłyszymy: „Czuję to, nie czuję tamtego”. Niemało tu ciekawych skutków ubocznych: jasno – słyszący, jasno – widzący, ezoterycy, uzdrowiciele, bioenergoterapeuci, naturopaci…
— Panie Chris! – przerwała mu Avra – Ten przedział wydaje się być idealny dla mnie. Tutaj jest tak magicznie. Do tego nie można wpaść w żadną pułapkę! – klasnęła z radości w dłonie.
— Nic bardziej mylnego. Póki jest ciało, jest i ego, które te pułapki tworzy… Taka gra. Gdy tylko „świadomi” przestają być uważni, wpadają w pułapkę jak inni. Pułapki stają się co prawda bardziej subtelne, niemniej jednak są.
— Panie Chris, tyle, że ja już zmęczyłam się tą wycieczką. Tak sobie pomyślałam, że może na tym poprzestaniemy i tu właśnie przysiądę.
— Wedle życzenia, droga pani. Zanim jednak skończymy, chciałbym pokazać ostatni już wagon – bezprzedziałowy. Chciałaby pani zerknąć?
— A kto w nim jest?
— Odosobnieni. Ludzie, którzy pragną odkleić się od wszelkiej tożsamości. – Chris otworzył drzwi do pustego przedziału.
— Ale gdzie się wszyscy podziali?
— W tym rzecz, droga pani. Stali się wolnymi ludźmi. Opuścili pociąg z tego właśnie miejsca i nie zabrali ze sobą żadnej tożsamości. Zdarza im się jednak wracać, tak dla zabawy, na krótką przejażdżkę.
— To tak można?
— Wszystko można, droga pani. Ci podróżni cenią sobie wolność. „Tak długo jak jest się lojalnym wobec swojej tożsamości, tak długo walczy się przeciwko całkowitej wolności.” – powtarzają. Dla nich podróż staje się beztroską zabawą, a tożsamość – łatwą do zdjęcia naklejką w grze.
Avra usiada i rozejrzała się dookoła. Początkowo paraliżująca pustka, wypełniła się przyjazną ciszą. Wokół nie było nikogo, kto mógłby swoją tożsamością zmącić ten stan doczuwania.
Avra poczuła, że każdą komórkę jej ciała wypełnia błogość, jakby ktoś wstrzyknął prosto w jej żyłę solidną dawkę środka uspokajającego. W tej ciszy otworzyła się nowa przestrzeń –nieznanych uczuć i doznań, tak trudnych do uchwycenia słowami… Były inne, były pierwsze… Czekały nagie, pozbawione etykietki z nazwą, gotowe, by je doświadczać. Tu nie było żadnych schematów i instrukcji postępowania. Przed Avrą otworzyła się zupełnie nowa ścieżka, jeszcze nie tknięta żadną stopą tożsamości. Poczuła ochotę, by zrobić pierwszy krok…
— Co tu się wydarza? – zapytała siebie bezgłośnie Avra.
— Życie, droga pani! Życie wewnątrz nas. – odszepnął w tej samej chwili Chris.
cdn…